Stowarzyszenie wspomaga prof. Andrzeja Mackiewicza
w dążeniach do rejestracji szczepionki terapeutycznej
jako leku.

Artykuły

Przełomowe odkrycie, na które zabrakło pieniędzy 28.11.2011

Halina Pilonis
(Red. Martyna Szydłowska)

Wynalazł lek na czerniaka, ale nie ma pieniędzy, aby doprowadzić do jego rejestracji i wprowadzenia na rynek. 128 pacjentów prof. Andrzeja Mackiewicza chorych na nieuleczalną chorobę żyje, pracuje i nie odczuwa żadnych skutków ubocznych terapii.

– Jego radość z sukcesu – z tego, że żyjemy – przeplata gorycz, bo przez ostatnie lata nie może znaleźć środków na zakończenie badań i naszą terapię – mówi Mirosława Skitek, pacjentka prof. Mackiewicza.

Prof. Andrzej Mackiewicz jest kierownikiem Zakładu Immunologii Nowotworów Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu oraz Zakładu Diagnostyki i Immunologii Nowotworów Wielkopolskiego Centrum Onkologii. Wraz z zespołem rozpoczął pracę nad szczepionką 20 lat temu. Pierwszą dawkę podano pacjentowi już po czterech latach badań – 6 stycznia 1995 r. – Kiedy zaczynaliśmy podawanie szczepionki, nikt nie wierzył, że chorzy przeżyją aż tak długo. Do tej pory na świecie poprawa przeżycia chorych o kilka tygodni, byłaby już olbrzymim sukcesem. Tymczasem nasi pacjenci, którzy nadal żyją leczeni są od 7 do 14 lat. Żaden inny lek na czerniaka dotychczas nie wykazał takich efektów – wyjaśnia prof. Mackiewicz.

O mały włos architekt

W rodzinie prof. Mackiewicza wszyscy byli architektami i on też miał studiować architekturę. Jednak trzy miesiące przed egzaminami wstępnymi na uczelnię najbliżsi koledzy namówili go, aby wraz z nimi zdawał na medycynę. – Pomyślałem sobie zostanę ginekologiem i będę zarabiał dużo kasy – wspomina. Studia medyczne wciągnęły go bardzo. Już od drugiego roku pracował w kole naukowym. Interesowała go medycyna doświadczalna. Rozpoczął w Zakładzie Patologii. Patomorfologia w porównaniu z ginekologią to mało intratna specjalizacja. Pozwoliła mu jednak na zarobienie całkiem niezłych pieniędzy podczas studiów. Dzięki temu, że jego rodzice w czasie urlopu w Świnoujściu poznali szwedzkie małżeństwo, udało mu się wyjechać na wakacje do Szwecji i zatrudnić w tamtejszym szpitalu. Od czwartego roku studiów pracował w czasie wakacji w szwedzkim szpitalu już jako lekarz.

Szwedzkie zdobycze

– W tamtych czasach Polska była zupełnie odcięta od światowego krwiobiegu wiedzy. Nie było dostępu do zagranicznych czasopism naukowych. Zwoziłem więc prasę medyczną do Polski. Pracowałem jako patolog i szwedzcy koledzy otoczyli mnie opieką. Jak wracałem do Polski przywoziłem odczynniki i aparaturę do badań. Dzięki temu już w trakcie studiów mogłem prowadzić badania – wspomina. Wraz ze swoim patronem prof. Janem Brębowiczem opublikował w tamtych latach w Scandinavian Journal of Immunology i Placenta wyniki oryginalnych badań nad markerami płodowo-nowotworowymi. Efektem transbałtyckiej współpracy były nie tylko publikacje naukowe, ale też dostatnie życie. – Pierwszy samochód – Fiata 125p kupiłem – będąc jeszcze studentem – w Peweksie, gdzie zamierzałem nabyć dżinsy – kosztowały wtedy 7 dolarów. Zobaczyłem, że Fiat 125p był przeceniony z 1530 na 1340 dolarów. Poszedłem więc do domu, wziąłem tę sumę i go kupiłem – opowiada.

Odkrycia z prosektorium

Zgodnie z tematyką swoich badań, zrobił specjalizację z patomorfologii. Dorabiał przeprowadzając sekcje zwłok. Swoim Fiatem 125p jeździł po małych okolicznych szpitalach, gdzie pracował jako patomorfolog. Dzięki temu dokonał kolejnego odkrycia. Robił sekcję zwłok pacjentowi, który zmarł na raka. – W tym czasie diagnostyka obrazowa nie była taka, jak dzisiaj i w większości przypadków nieznana była przyczyna zgonu chorego. Za życia pacjenta stwierdzono w jego krwi antygen nowotworowy typowy dla pierwotnego raka wątroby. Nie odpowiadał on jednak temu rakowi jakościowo. W czasie sekcji przeprowadzonej w Lesznie okazało się, że pierwotny guz był zlokalizowany w trzustce, a w wątrobie były przerzuty. Dzięki temu udało się zróżnicować pierwotnego od przerzutowego raka wątroby – opowiada. Wyniki swoich badań zamieścił w Scandinavian Journal of Immunology. Wiele lat później podobnego odkrycia dokonali Japończycy. Cytowali nawet pracę Mackiewicza, ale stwierdzili, że w jego badaniach nie było odpowiednich badań statystycznych. Po obronie doktoratu zaczął pracować w Klinice Chorób Zakaźnych w Poznaniu, ponieważ na patologii nie było dla niego etatu. Specjalizował się więc z interny. W tym czasie zajmował się badaniami antygenów wirusa wywołującego żółtaczkę typu B. Odkrył, że w zależności od stadium choroby zachowują się one różnie.

Rodzina nigdy nie przeszkadza

Po trzech latach pracy w Klinice Chorób Zakaźnych przeniósł się do poznańskiej Kliniki Reumatologii i Zakładu Immunologii. Potem wyjechał na staż do Cleveland w Ohio. – Pojechałem tam z żoną i dwójką dzieci – wspomina. Swoją żonę poznał jeszcze w liceum nad jeziorem koło Konina, gdzie mieszkał. Ona wówczas uczyła się w liceum pielęgniarskim. – Opalała się na pomoście i nie mogłem się opanować, żeby nie wrzucić jej do wody – opowiada. Kiedy ona również zaczęła studiować medycynę w Poznaniu, pobrali się. Córka urodziła się, gdy Mackiewicz był na czwartym roku, a syn – dwa lata później. Dziś również są lekarzami. Kiedy wyjechali do USA córka miała 9 lat, a syn 7. Dzieci poszły do amerykańskiej szkoły. Przez półtora roku w USA prof. Mackiewicz zajmował się ekspresją genów białek występujących w ostrych i przewlekłych stanach zapalnych. Mackiewiczowie nie chcieli zostać w USA. W Poznaniu mieli dom i przyjaciół. Po powrocie do Polski żona profesora, dr Krystyna Mackiewicz ze względu na alergię na lateks musiała zrezygnować z pracy okulistki. Ukończyła Studium Podyplomowe Akademii Ekonomicznej w Poznaniu i obecnie jest dyrektorem Szpitala Klinicznego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.

Udany eksperyment to jeszcze nie lek

Po powrocie z USA Mackiewicz napisał habilitację i przeniósł się do Katedry Onkologii. Podczas rocznego stażu w Niemczech uczył się inżynierii genetycznej i biologii molekularnej. – Dlaczego właściwie zająłem się czerniakiem? Czerniak jako model badawczy jest bardzo interesującym nowotworem. Czasami człowiek własnymi siłami potrafi go zahamować. To był przypadek – wspomina. – Do komórek czerniaka mysiego wprowadziliśmy gen kodujący pewien rodzaj białka. Tak zmodyfikowane komórki przestały się rozwijać po wstrzyknięciu myszkom. To był początek prac nad opracowaniem i rozwojem leczniczej szczepionki czerniakowej – opowiada. Potem zaczął podawać szczepionkę pacjentom. Preparat, który podawany jest chorym to unieśmiertelnione komórki czerniaka zmodyfikowane genetycznie. Pobrano je kilkanaście lat temu od chorych, poddano specjalnej obróbce i zamrożono w ciekłym azocie. Po rozmrożeniu i podaniu chorym wytwarzają białko, które dostarcza dodatkowej stymulacji układowi immunologicznemu zmuszając go do rozpoznawania komórek nowotworowych i ich niszczenia. Jednak aby jakiś lek wszedł na rynek, nie wystarczy go wynaleźć i udowodnić, że wyleczył kilku pacjentów. Wymogi dotyczące rejestracji leku są bardzo restrykcyjne i kosztowne.

Długa i kosztowna droga

Badania nad skutecznością i bezpieczeństwem leku przeciwnowotworowego najpierw prowadzi się na niewielkiej liczbie terminalnie chorych na nowotwór. Ostatecznie trzeba lek podawać od kilkuset do kilku tysięcy pacjentów w kilkunastu klinikach przez kilka lat. Firmy farmaceutyczne prowadzą badania z użyciem od 5 tys. do 10 tys. substancji, a tylko jedna z nich pojawia się na rynku. Na efekt takiej inwestycji trzeba czekać nawet 10 i więcej lat, a ryzyko jest duże. 95% projektów w czasie badań klinicznych pada. Koszty takich badań szacowane są na około miliard dolarów. Rzeczywisty koszt wykonania badań ostatniej fazy wynosi 200 mln dolarów. Wokół każdej firmy farmaceutycznej skupieni są doradcy, którzy decydują, jakie badania firma będzie finansować. Na rynku jest olbrzymia konkurencja. Jeśli firma zdecyduje się podjąć badania nad jakimś lekiem, dla innych oznacza to brak finansowania.

W poszukiwaniu pieniędzy

Badania Prof. Mackiewicza finansowane były przez długi czas ze środków publicznych w tym ministerstwa zdrowia, ministerstwa nauki, Komitetu Badań Naukowych, kas chorych i funduszy inwestycyjnych, które angażowały się finansowo w biotechnologię. – W ciągu 20 lat szczepionkę podawaliśmy 450 chorym z zaawansowanym czerniakiem w tym sporej grupie w stanie terminalnym. 128 z nich żyje nadal – mówi. Teraz jednak skończyły się pieniądze. Tymczasem chorzy muszą regularnie dostawać lek co miesiąc, bo choroba może wrócić. Aby dokończyć badania profesor, próbuje pozyskać środki z różnych źródeł. Nie dostał ich w ramach Programu Innowacyjna Gospodarka finansowanego z funduszy europejskich. Założył firmę biotechnologiczną w Anglii i tam znalazł inwestora, który jednak w wyniku kryzysu finansowego w 2008 roku zbankrutował. Podobnie było w Irlandii. Zwracał się o pomoc do decydentów. Zwłaszcza, że niektórzy z nich prosili go wcześniej o leczenie ich znajomych. Nie pamiętali. Przeznaczył własne dwa miliony złotych, aby wytwarzać szczepionkę potrzebującym chorym. To wciąż jednak za mało. Obecnie potrzebne jest ok. 20 mln zł, aby doprowadzić badania do takiego stanu, w którym będzie można przedstawić je firmom farmaceutycznym.

Co finansuje państwo

Prof. Mackiewicz szuka inwestorów, aby móc kontynuować badania. Jednak palącym problem stało się utrzymanie przy życiu 128 pacjentów. Szczepionkę muszą otrzymywać co miesiąc. Jej koszt to tysiąc złotych miesięcznie. NFZ nie chce finansować terapii, bo lek jest niezarejestrowany. Podopieczni profesora założyli Stowarzyszenie Chorych na Czerniaka i sami próbują pozyskać fundusze. – Pieniądze na finansowanie terapii skończyły się 2 lata temu. Od tego czasu zwracamy się do każdego ministra zdrowia o pomoc. Właściwie pukamy wszędzie. Od grudnia ubiegłego roku pisałam do minister Kopacz. W czerwcu tego roku dostałam odpowiedź, że resort zdrowia nie sponsoruje badań klinicznych ? mówi szefowa stowarzyszenia Mirosława Skitek. W tym roku w UE został zarejestrowany na czerniaka lek ipilimumab. Terapia przewiduje jeden trzymiesięczny cykl składający się z 4 wlewów dożylnych. Jeśli zastosujemy ją np. u pacjenta o masie ciała 75 kg, to jej cena wyniesie około 85 tys. euro. W Polsce pacjenci mogą starać się o sfinansowanie tej terapii przez NFZ w ramach chemioterapii niestandardowej. – Lek działa u co piątego pacjenta i wywołuje dużo działań niepożądanych. Nasza szczepionka jest skuteczna u 60% chorych i nie ma żadnych skutków ubocznych ? mówi prof. Mackiewicz.

Co powiedzieć ocalonym

Chorzy, którym profesor podawał szczepionkę od 1997 r. mieli przerzuty do wielu narządów i w zasadzie powinni już nie żyć, ale żyją i czują się dobrze. Do profesora Mackiewicza przyjeżdżają pacjenci z całego świata. W Polsce nikt jednak nie chce sfinansować leczenia 128 pacjentów, u których rozpoczęto terapię. ? Chorzy patrzą mi w oczy i pytają, panie profesorze co mam zrobić? Położyć się do trumny i czekać aż umrę? Nie wiem, co im powiedzieć. Czuję się za nich odpowiedzialny – mówi. Przypomina, że w projekt zainwestowano już ok. 80 mln zł. Chce się ubiegać o pieniądze z grantu naukowego w ramach tworzonego programu w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Na razie jednak potrzebuje co miesiąc 100 tys. zł na lek dla 128 osób.

(tekst pochodzi ze strony www.medonet.pl)

SKANDAL! Nie ma pieniędzy na dokończenie badań 28.11.2011

Ewa Mroczkowska

Tysiące godzin przy mikroskopie i łóżkach pacjentów, nieprzespane noce… Prof. Andrzej Mackiewicz (57 l.) z Poznania poświęcił życie, by wynaleźć lekarstwo na raka. A jego kilkunastoletni trud właśnie stanął pod znakiem zapytania. Profesor nie ma pieniędzy na dokończenie ostatniej fazy badań. Dla 128 chorych, którzy w ramach eksperymentu badawczego przyjmują szczepionkę i są żywym dowodem jej skuteczności, to dramat.

Prof. Andrzej Mackiewicz z Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu to jeden z najwybitniejszych immunologów w Europie. Prace nad szczepionką na raka skóry, które rozpoczął kilkanaście lat temu, były bardzo trudne. Czerniak to wyjątkowo podstępny nowotwór, oporny na leczenie. Ale długi i mozolny trud się opłacił. Profesor wynalazł specyfik, który zatrzymuje nowotwór, a nawet całkowicie go leczy. Choć w nazwie jest to szczepionka, to jednak ma działanie terapeutyczne. Podaje się ją choremu już w trakcie choroby. Lek pobudza układ odpornościowy pacjenta, a organizm samodzielnie zwalcza nowotworowe komórki.
– To innowacyjne i stosunkowo tanie postępowanie, a jednak wciąż borykam się z problemami finansowymi – mówi lekarz i dodaje, że kiedy ponad 15 lat temu znalazł ponad setkę chorych, którzy zgodzili się wziąć udział w eksperymentalnym leczeniu, nie spodziewał się, że nadejdzie taki dzień, gdy będzie musiał odmówić im podawania szczepionki.
– Początkowo badania były finansowane z Komitetu Badań Naukowych, potem znalazłem prywatnego sponsora, w końcu finansowałem je z własnej kieszeni, ale i te środki się skończyły – mówi profesor. Dodaje, że wielokrotne obietnice pomocy wygłaszane przez rząd zawsze kończyły się na słowach. A bez dokończenia badań lek nie ma szans na zarejestrowanie i refundację z NFZ.
Chorzy, którzy raz w miesiącu przyjmują lek, są przerażeni. – To dla nas wyrok śmierci – mówią. – Niestety, badania pokazują, że przerwanie leczenia powoduje nawrót choroby – mówi bezradnie prof. Mackiewicz. Pani Krystyna (67 l.) spod Gubina (woj. lubuskie) szczepionkę profesora Mackiewicza przyjmuje już od 9 lat:
– Do profesora Andrzeja Mackiewicza zgłosiłam się z najgorszym stadium czerniaka. Lekarze nie dawali mi szans na przeżycie roku. A jednak żyję. Choroba się cofnęła, a ja nie mam żadnych skutków ubocznych. Nie wypadły mi włosy, nie schudłam. Żyję i mogę cieszyć się moimi wnukami. Gdy dowiedziałam się, że następnej dawki leku nie będzie, świat mi się nagle zawalił. Nie wiem, co ze mną będzie. Boję się o swoje życie…

(tekst pochodzi ze strony www.se.pl)

Chorzy na czerniaka zostali bez pomocy 20.10.2011

Danuta Pawlicka

Z braku pieniędzy przerwano podawanie szczepionki, która dla ponad stu chorych była jedyną nadzieją na zdrowie i życie.

– Liczyliśmy się z taką możliwością, bo od dawna były zapowiedzi, że fundusze na produkcję szczepionki się wyczerpują. Nikt jednak nie wierzył, że to się stanie naprawdę – mówi Mirosława Skitek, prezes Stowarzyszenia Chorych na Czerniaka.

I stało się. Dzisiaj w Zakładzie Immunologii Nowotworów nikt nie czeka na chorych, bo nie ma dla nich leku. Prof. Andrzej Mackiewicz, twórca szczepionki, który poświęcił na jej badanie 20 lat pracy i swoje prywatne oszczędności, rozkłada ręce: – Cały czas intensywnie szukamy inwestorów na całym świecie, czekamy też na nowe, pewne pieniądze, ale nie wiemy, kiedy będziemy mogli z nich korzystać – tłumaczy.

Profesor zalega z wynagrodzeniem dla 11 osób zatrudnionych przy produkcji leku i nie ma już ani złotówki na zakup odczynników do wytworzenia choćby jednej jego dawki. Co miesiąc na leczenie wszystkich zarejestrowanych chorych potrzeba 100 tys. złotych. Tylko tyle, zważywszy na horrendalne koszty terapii nowotworowych, które często dla jednego pacjenta przekraczają 100 tysięcy!

Dla 128 chorych, którzy raz w miesiącu przyjeżdżali do Poznania z najdalszych zakątków Polski, wiadomość o zakończeniu leczenia jest szokiem. Niektórzy wpadli w histerię, inni przeklinają instytucje i agencje rządowe, które okazały się głuche na wołania o pomoc i ślepe na korzyści, jakie niesie dla budżetu NFZ poznański lek. Jedna z chorych, 43-letnia matka dwójki dzieci, pyta wprost: – Czy powinnam się podpalić, aby wstrząsnąć sumieniem urzędników?

Przerwanie badań klinicznych, a tym jest podawanie chorym szczepionki, może cofnąć wszystkie procedury do punktu wyjścia. Poznański naukowiec, który 11 lat czekał na zatwierdzenie patentu w Polsce, dzisiaj niepokoi się, czy kilkanaście milionów dolarów, jakie już kosztowały badania, nie okażą się wyrzucone w błoto.

Onkolodzy, którzy przez wiele lat nie mieli kontaktu z chorymi otrzymującymi szczepionkę, teraz zaczną ich przyjmować do szpitali. Czerniak, jeden z najbardziej złośliwych nowotworów skóry, kiedy “rozsieje się” po całym organizmie, jest nie do wyleczenia. Ten guz jest wyjątkowo oporny na chemioterapię i radioterapię. Co prawda jest już na naszym rynku lek o nazwie Ipilimubab, ale o węższym spektrum działania niż szczepionka, nie dla wszystkich i kilkadziesiąt razy droższy: cztery zastrzyki, które trzeba podać jednemu pacjentowi, kosztują 85 tys. euro. NFZ nie jest gotowy na refundację takiego leku, jeżeli odmawia płacenia o wiele niższych rachunków.

Będziemy liczyć, wraz ze Stowarzyszeniem Chorych na Czerniaka, koszty leczenia chorych, którzy po odstawieniu szczepionki zostaną hospitalizowani. Nie będzie trudno udowodnić, że szpitalna chemioterapia czy radioterapia kosztują więcej niż warta ok. tysiąc zł miesięczna dawka szczepionki.

(tekst pochodzi ze strony www.gloswielkopolski.pl)

Poznańska szczepionka na raka znów zagrożona? 04.10.2011

Danuta Pawlicka

Nie będzie produkcji szczepionki na czerniaka w podpoznańskich Złotnikach, nad którą pracuje zespół pod kierunkiem prof. Andrzeja Mackiewicza. Plany te przestały być aktualne. Jakiś czas temu pojawiły się informacje o możliwości uruchomienia takiej wytwórni w ramach projektowanego Nickel Technology Park w gminie Suchy Las.

O rewelacyjnym polskim leku z Poznania wspomniał także wicepremier Waldemar Pawlak, który chwalił przedsięwzięcie mające powiązać naukę z biznesem.
– Od roku nie mam żadnego biznesowego kontaktu z firmą Nickel – mówi tymczasem prof. Andrzej Mackiewicz, kierownik Zakładu Immunologii Nowotworów UM w Poznaniu, naukowiec pracujący od ponad 20 lat nad pierwszym lekiem, zapowiadanym jako przełom w leczenia złośliwego raka skóry.

Proces powstawania szczepionki przeciwko czerniakowi i zabiegi o jej wytwarzanie mają długą historię obfitującą w różne wątki. W jednym z nich jest również “Budowa Centrum Biotechnologii Medycznej – ośrodka naukowego i wytwórni innowacyjnych preparatów”, który miał powstać w ciągu dwóch lat. Przy tej inwestycji wymieniane są Nickel Technology Park Poznań i BioContract, jednostka naukowa firmowana nazwiskami prof. Andrzeja Mackiewicza i prof. Grzegorza Bręborowicza.

Te plany jednak upadły i, jak zapewnia obecnie prof. A. Mackiewicz, nie rozważa się możliwości powrotu. Zapytany o to dr Marian Nickel, przedstawiciel drugiej strony, potwierdza, że w koncepcji planowanego parku w Złotnikach nie ma już zapisu o szczepionce na czerniaka: – Nie będzie produkcji szczepionki i żałuję, że nasze drogi się rozeszły – mówi M. Nickel.

Na szczęście dla chorych nie traci jeszcze nadziei na powodzenie prof. Andrzej Mackiewicz, który stale zabiega o finanse dla kontynuowania badań. Od tego zależy przyszłość leku innowacyjnego nie tylko na skalę europejską.

Od pozyskanych funduszy zależy dzisiaj przede wszystkim los ponad setki polskich chorych, którzy życie zawdzięczają cyklicznemu i systematycznemu podawaniu szczepionki. Dramatycznie kończą się pieniądze na jej wytwarzanie i nie pomogą tutaj najbardziej ofiarni Polacy ani bliscy chorych.

(tekst pochodzi ze strony www.gloswielkopolski.pl)

17-latka chora na raka skóry ? winne solarium? 07.12.2010

(sr)

Sztuczne opalanie zwiększa ryzyko wystąpienia wielu groźnych chorób. Z ostatniego raportu Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że u osób uczęszczających na solarium ryzyko wystąpienia raka skóry wzrasta nawet o 75 procent! Niestety, smutne statystyki sprawdzają się. Ostatnio media obiegła tragiczna wiadomość o dziewczynce, która w wieku 17 lat zachorowała na najcięższy rodzaj czerniaka. Chodziła na solarium od 12 roku życia.

Młoda Brytyjka uczęszczała na sesje sztucznego opalania bez wiedzy rodziców. Żeby mieć pieniądze na naświetlania, odkładała kieszonkowe przeznaczone na obiady w szkolnej stołówce. W wieku 17 lat u dziewczynki zdiagnozowano czerniaka złośliwego, najbardziej agresywną formę raka skóry ? donosi The Sun. Szacuje się, że tę formę nowotworu stwierdza się u dwóch Brytyjczyków poniżej 35 roku życia dziennie!
przyjmowania na solarium osób poniżej 18 roku życia. Właściciel takiego punktu, który pozwoli nieletniej osobie na skorzystanie ze sztucznego naświetlania, zapłaci 20 tysięcy funtów grzywny, czyli ok. 90 tysięcy złotych.

Coraz więcej instytucji zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie niesie za sobą czerniak. W 2009 roku zarząd SATS, największej w Skandynawii sieci klubów fitness, zamknął wszystkie solaria w swoich centrach. – Chcemy, aby nasze centra treningowe przyczyniały się do poprawy zdrowia, dlatego musimy poważnie potraktować ostrzeżenia Światowej Organizacji Zdrowia – mówi Kent Orrgren, prezes SATS w Szwecji. – Prawdopodobieństwo wystąpienia raka u osób korzystających z solariów jest podobne jak w przypadku palaczy tytoniu. W związku z tym nie wystarczy już zwykła informacja o szkodliwości opalania, jaką dotychczas zamieszczaliśmy w naszych siłowniach – dodaje szef sieci SATS.

W Polsce również trwa debata społeczna na temat tego, czy zezwalać nieletnim na wizyty w solarium.

17-latka jest obecnie leczona w klinice w Middlesbrough. Lekarze twierdzą, że w jej przypadku dalsze rokowania są pomyślne. ? Solaria to koszmar ? twierdzi Susan Waterfield, dyrektor kliniki, w której leczy się dziewczynka. ? Trzeba podjąć wszelkie możliwe kroki, żeby podnieść w społeczeństwie świadomość na temat szkodliwości takich naświetlań.

(tekst pochodzi ze strony www.kobieta.wp.pl)

Rak skóry zabija młodych. To przez solaria 06.04.2011

Ceną za opaleniznę coraz częściej jest śmierć.
Każdego dnia u dwojga Brytyjczyków poniżej 35. roku życia jest diagnozowany czerniak złośliwy, najbardziej zabójcza forma raka skóry – informuje “Daily Mail”.

Dane o zachorowaniach zgromadziło brytyjskie Centrum Badań nad Rakiem. Naukowcy odkryli, że istnieje bezpośredni związek pomiędzy używaniem solariów, a czerniakiem. Opalanie się w solarium zwiększa ryzyko czerniaka o 75 proc. – wyjaśniają naukowcy. Na raka skóry najczęściej chorują młode kobiety. Czerniak występuje wśród nich dwa razy częściej niż wśród młodych mężczyzn. Lekarze zalecają paniom rezygnację z solariów na rzecz opalania pod prawdziwy słońcem – oczywiście z zastosowaniem filtrów UV.

(tekst pochodzi ze strony www.sfora.pl na podstawie informacji ze strony www.bbc.co.uk)

 

Czerniak – Nie upadną badania nad szczepionką 21.02.2011

Danuta Pawlicka

Wszystko wskazuje na to, że starania o sfinansowanie końcowych badań nad szczepionką na czerniaka, nagłośnione przez “Głos Wielkopolski”, znajdą szczęśliwy finał. Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego publicznie zapewnił, że pieniądze na ten cel będą.

Sprawą opisywaną przez nas zainteresowała się posłanka Krystyna Łybacka, która złożyła do premiera dwie interpelacje. Niedawno oficjalnie na jej wystąpienie odpowiedział Maciej Banach, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego.

– W pełni uzasadnione jest rozszerzenie zakresu badań objętych “Narodowym programem zwalczania chorób nowotworowych”, aby możliwe było finansowanie III fazy badań szczepionki czerniakowej – powiedział wiceminister w Sejmie. Dodał też, że kontynuowanie badań powinno mieć dodatkowe źródła finansowania m.in. w ramach Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Jestem bardzo zadowolona z reakcji resortu – mówi posłanka Krystyna Łybacka. – Teraz czekam na pismo z ministerstwa, w którym zawarte będą już konkrety.

Na zimne woli dmuchać prof. Andrzej Mackiewicz, kierownik Kliniki Immunologii Nowotworów UM w Poznaniu, pomysłodawca badań, szef zespołu badającego lek. – Rozmawiałem z ministrem Banachem, który złożył konkretną deklarację finansową, więc cierpliwie czekam na jego dalsze działania – mówi profesor.
Na razie jednak wiadomo, że już od marca kasa instytutu będzie pusta i trzeba będzie przerwać terapię 150 chorych na czerniaka z całej Polski. W tej sytuacji ogromne znaczenie mają wszelkie inicjatywy, których celem jest zebranie społecznych funduszy na leczenie chorych.
Tak będzie np. w Swarzędzu. – Przy naszej największej dorocznej imprezie, jaką są Józefinki, zorganizujemy zbiórkę pieniędzy na szczepionkę – informuje Magda Malińska-Murek ze swarzędzkiego magistratu. – W dniach 19-20 marca odbędą się loterie, aukcje i kiermasze, z których każdy grosik zasili konto fundacji Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Pierwszym fantem na aukcji jest piłka Marcina Gortata z jego autografem. Liczymy, że także inni sportowcy, w tym kibice Lecha, wspomogą marcową imprezę podobnymi darami.
Inną obietnicę pomocy złożyło starostwo poznańskie, które przekaże na ten sam cel 1 proc. podatku. Przypominamy więc, że 11 poznaniaków mieszkających w granicach Poznania leczy się szczepionką oraz 19 Wielkopolan m.in. z Kępna, Piły, Czarnkowa, Konina, Kalisza.

(tekst pochodzi ze strony www.poznan.naszemiasto.pl)

Walczą z rakiem, walczą o pieniądze… 29.12.2010

Czy szczepionka na czerniaka profesora Andrzeja Mackiewicza z Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu ma szansę dalej ratować ludzi, chorych na ten nowotwór? Dlaczego tak trudno kontynuować eksperyment, który już dziś przedłuża życie chorych? Kto powinien finansować takie badania? Czy w ogóle stać nas na medyczne odkrycia?

To problem nie tylko odkrywania nowych technologii ale przede wszystkim humanitarny. Mówimy przecież o ratowaniu ludzkiego życia. Od kilku lat profesor Mackiewicz szczepi chorych na czerniaka i prowadzi badania nad swoją metodą. To już ostatni etap przed szansą na wprowadzenie ich do masowej produkcji.Problem tkwi, niestety w pieniądzach i chyba też w wierze, że szczepionka profesora jest rzeczywiście skuteczna.

Władze Poznania od lat podkreślają, że stawiają na rozwój nowych technologii, nauki, ośrodków badawczych, współprace z uczelniami, chcą przyciągać dobrymi warunkami, stwarzać nowe możliwości. Ale tak naprawdę poza dobrą wolą i chęciami, samorząd niewiele jest w stanie zrobić. – Wagę badań profesora jednak docenia – zapewnia wiceprezydent Tomasz Kayser.

Prof. Andrzej Mackiewicz wyjaśnia, że WCO stara się o pieniądze na dalsze badania, ale na razie bez efektu. Dla badań nad szczepionką nadeszła trudna sytuacja, bo inwestor zagraniczny, który od kilku lat finansował badania – zbankrutował. Niestety potrzebne są duże pieniądze – 100 tys zł miesięcznie na produkcję szczepionki, dla tych którzy są już leczeni, około 20 mln złotych na ostatnie badania kliniczne oraz około 200 mln euro na badania rejestracyjne. Jeśli nie uda się ich zdobyć, proces wprowadzenia szczepionki do powszechnego leczenia może zostać opóźniony.

(tekst pochodzi ze strony www.radiomerkury.pl)

Po pierwsze – utrzymać produkcję, czyli co dalej z poznańską szczepionką na czerniaka 21.12.2010

Piotr Migdalski/Rynek Zdrowia

O problemach z finansowaniem produkcji szczepionki na czerniaka oraz przygotowania do III fazy badań tego specyfiku portal rynekzdrowia.pl rozmawia z twórcą preparatu, prof. Andrzejem Mackiewiczem, kierownikiem Zakładu Immunologii Nowotworów Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu oraz Zakładu Diagnostyki i Immunologii Nowotworów Wielkopolskiego Centrum Onkologii

Rynek Zdrowia: Od kiedy prowadzone są badania nad szczepionką?

Prof. Andrzej Mackiewicz: Prace rozpoczęliśmy w 1991 roku. Pierwszą szczepionkę podano pacjentowi w 1995 roku, dokładnie 6 stycznia.

– Czy poznańska szczepionka na czerniaka jest rzeczywiście najlepsza na świecie?
– To musi zostać sprawdzone w trakcie procedury rejestracji leku, na razie nie ma jednak na świecie żadnego zarejestrowanego farmaceutyku na czerniaka, który wydłużałby życie chorym. Były wprawdzie podejmowane próby, ale uzyskiwane efekty okazywały się przejściowe. Zmiany chorobowe nawracały już w trakcie kuracji i to nawet z większą siłą. Ostatnio rozpoczęto badania nad ipilimumabem, jednak jeszcze nie wiadomo, jaki będzie efekt jego działania.

– Jakie są efekty stosowania szczepionki?
– Bardzo długie przeżycia: nawet 14 lat bez choroby. Nasi pacjenci wciąż żyją i chyba dlatego zaczęli stanowić problem społeczny. W tej chwili w badaniu uczestniczy 120 osób.

– Co jest dla pana najpilniejszą sprawą?
– Obecnie najważniejsze jest przedłużenie podawania szczepionki chorym, którzy muszą otrzymać lek raz w miesiącu. Dla wielu z nich to spora uciążliwość, bo leczenie oznacza konieczność przyjazdu do Poznania, często z bardzo daleka. Ten wysiłek jest jednak nieunikniony. Gdy próbowaliśmy zmniejszyć częstotliwość podawania szczepionki, zaczynały się nawroty choroby. Trzeba było wrócić do comiesięcznego rytmu.

– Najważniejsze są zatem pieniądze na utrzymanie produkcji szczepionki?
– Owszem. Potrzebujemy ich natychmiast, w ciągu trzech tygodni, w innym przypadku proces produkcji może być zagrożony. Najgorszy wariant to zatrzymanie linii produkcyjnej, ponieważ uruchomienie jej od nowa byłoby długą drogą. Produkcja farmaceutyku to bardzo poważna sprawa: jest seria cleanroomów, które muszą być sterylne, dlatego musi być walidacja pomieszczeń, walidacja procesu, sprawdzenie, czy pracownicy nie wnoszą niczego na sobie. Odtworzenie tego wszystkiego trwałoby miesiącami.

– Na jakim etapie znajdują się obecnie badania?
– Zakończyliśmy badania II fazy finansowane przez Uniwersytet Medyczny w Poznaniu. Produkcję szczepionki także organizujemy przy pomocy Uniwersytetu. Mamy wszystkie wymagane pozwolenia, w tym Głównego Inspektora Farmaceutycznego. Wszystko jest, brakuje tylko pieniędzy.

– Czy zwracał się pan się w tej sprawie do Ministerstwa Zdrowia?
– Jeszcze nie, ale najprawdopodobniej to zrobimy. Może nas również wspomóc Stowarzyszenie Chorych na Czerniaka. Będziemy szukać. Rozmowy z NFZ nie wchodzą w grę, ponieważ Fundusz nie może finansować leków, które nie są jeszcze zarejestrowane.

– A współpraca z polskimi firmami farmaceutycznymi?
– Z kilkoma firmami rozmawiamy, ale nie na zasadzie podpisanych kontraktów. Nie mogę zdradzić szczegółów, ale istnieje pewne zainteresowanie, zwłaszcza ostatnio zaczęło się coś dziać w tej sprawie.

– Jak dotychczas wyglądało finansowanie badań nad szczepionką?
– Początkowo badania były finansowane częściowo przez Komitet Badań Naukowych, częściowo przez Ministerstwo Zdrowia, wspomagały nas również Kasy Chorych i Ministerstwo Nauki. Później jednak pozyskaliśmy inwestorów prywatnych, więc spaliśmy spokojnie. Nikt się nie spodziewał, że przyjdzie kryzys i sytuacja na świecie zmieni się do tego stopnia. Firma brytyjska, która była naszym inwestorem, zbankrutowała. Następnie pojawili się Irlandczycy, ale ich także spotkał podobny los.

– Ile czasu i jakich pieniędzy potrzeba, żeby zarejestrować szczepionkę?
– Na przygotowanie do III fazy badań potrzebujemy około roku i kwoty 15-20 milionów zł. Sama III faza to już bardzo duże pieniądze, w granicach 200 milionów euro. Na to potrzebne będą koncesje farmaceutyczne.

– Docelowo nie martwi się pan zapewne o znalezienie inwestora?
– Oczywiście, że go znajdziemy. To tylko kwestia czasu. Firma jest zarejestrowana w Anglii. Jeśli znalazłby się polski inwestor, firmę można przerejestrować, choć tego wolałbym uniknąć.

– Dziękuję bardzo za rozmowę.

Przypomnijmy: Uniwersytet Medyczny w Poznaniu od piętnastu lat prowadzi badania nad unikatową szczepionką na raka skóry. Szczepionka jest w trakcie testów, w których uczestniczy obecnie 120 chorych na czerniaka. Wielu z nich nie żyłoby już, gdyby nie ten specyfik. Wiadomo na pewno, że szczepionka jest skuteczna, ponieważ przeciętnie chory z czerniakiem żyje około 7 miesięcy, podczas gdy otrzymujący szczepionkę uczestnicy poznańskich badań przeżywają nawet 14 lat.

Szczepionka nie jest jeszcze lekiem, ponieważ nie jest zarejestrowana. Do jej rejestracji jako leku brakuje III fazy badań klinicznych. Specyfik wytwarzany jest w Poznaniu wyłącznie na użytek 120 osób biorących udział w eksperymentalnym badaniu. Firma produkująca szczepionkę była dotychczas finansowana przez brytyjskiego inwestora, który zbankrutował w wyniku kryzysu finansowego.

Bez środków na dalszą produkcję specyfiku życie osób chorych na czerniaka, biorących udział w testach, jest zagrożone, ponieważ zagrożona jest produkcja szczepionki oraz cały program badań.

Szczepionka na czerniaka opracowana przez poznańskich onkologów ma szanse stać się w przyszłości absolutnym hitem farmaceutycznym i finansowym. Zgodnie z wiedzą polskich naukowców nie ma obecnie na świecie innego, równie skutecznego, bezpiecznego i tak długo testowanego leku na czerniaka.

(tekst pochodzi ze strony rynekzdrowia.pl)

Chorzy na czerniaka dostaną szansę – Polacy chcą pomóc 16.12.2010

Danuta Pawlicka

Kilka dni temu napisaliśmy, że pilnie potrzebne jest wsparcie finansowe dla badań nad szczepionką na czerniaka. Od tego zależy dzisiaj życie osób leczonych tym preparatem i kontynuowanie dalszych prac badawczych. Nasza publikacja, w której nawoływaliśmy do pomocy lekarzom z Kliniki Immunologii Nowotworów UM w Poznaniu i ich pacjentom, wywołała ogromny odzew nie tylko w kraju.

Ruszyła lawina artykułów, audycji radiowych i telewizyjnych, telefonów. Ludzie nie chcą pogodzić się z tym, że nie ma pieniędzy na lek ratujący życie, który dzisiaj nie ma konkurencji w świecie. Poruszyło ich to, że chorzy na czerniaka błagają poznańskich naukowców o szczepionkę. To jedyna dla nich szansa na przeżycie, tymczasem jeżeli nie znajdą się pieniądze na dokończenie badań, które wchodzą w ostatnią, trzecią fazę, badacze będą musieli je przerwać. Szczepionką już leczy się 150 chorych na czerniaka. Od 12-13 lat co miesiąc przyjeżdżają do Wielkopolskiego Centrum Onkologii po lek, który ratuje ich przed wznowami i przerzutami guzów. Co oznacza dla nich zaprzestanie terapii, dzięki której żyją?

Jednym z takich pacjentów, który zadaje sobie podobne pytanie, jest Janusz Wojtczak. Przed dziesięciu laty, gdy wykryto u niego przerzuty do mózgu, usłyszał, że onkolodzy nie mogą już nic dla niego zrobić. Właśnie wtedy rozpoczął leczenie szczepionką, którą firmuje prof. Andrzej Mackiewicz kierujący poznańską Kliniką Immunologii Nowotworów. Dzisiaj żyje i pokazuje twarz na telewizyjnym ekranie. Katarzyna Kowalska także jest szczęściarą. – Razem z Janem jestem na leczeniu szczepionką i żyję tylko dzięki niej. Kiedy u mnie pojawił się nowy guz, lekarze zastosowali dawkę uderzeniową szczepionki i zostałam wyleczona! – opowiada z radością.

Publikacja w “Głosie Wielkopolskim” i alarm, że może zabraknąć tego leku, wstrząsnęła przede wszystkimi chorymi. – Ludzie telefonują do mnie z Katowic, Warszawy, z całego kraju i pytają, co teraz będzie. Przerwanie podawania szczepionki, którą trzeba brać do końca życia, w przypadku już leczonych, skazuje ich na powrót choroby – opowiada nam Mirosława Skitek, prezes ogólnopolskiego Stowarzyszenia Osób Chorych na Czerniaka. Wiadomość o skutecznym poznańskim leku na groźny nowotwór skóry, którego badania mogą być odłożone na lata, wywołuje także wściekłość chorych i ich rodzin. – Moja dorosła córka choruje na czerniaka i kiedy pomyślę, że ona może odejść, a politycy w tym czasie dostaną miliony na partie, to szlag mnie trafia – telefonuje do redakcji Justyna z Grudziądza.

Jest jednak szansa na sukces. Do prof. Mackiewicza, Stowarzyszenia i naszej redakcji napłynęły dziesiątki deklaracji, w których osoby zdrowe i chore, prywatne i stojące za nimi instytucje, chcą pomagać. Krystyna Łybacka zwraca się do marszałka Grzegorza Schetyny, którego prosi o zainteresowanie się brakiem funduszy na szczepionkę. Poznanian-ka, znana redakcji z imienia i nazwiska, która wyemigrowała z Poznania do Szwajcarii, zgłasza gotowość szukania tam sponsorów. Polak, lekarz od lat pracujący w ośrodku onkologicznym w Bostonie w USA, kontaktuje się z Poznaniem, szukając możliwości pomocy w kontynuowaniu prac nad lekiem. Jedynym warunkiem, aby tak się stało, jest zdobycie pieniędzy na III etap badań klinicznych, czyli leczenia 150 chorych, i zlecenie oceny tych badań niezależnej komisji. Chodzi o około 20 mln złotych.

– Odebrałem wiele sygnałów od ludzi, którzy chcą w jakiś sposób pomagać, wszystkie te głosy są cenne, jak również deklaracje wpłat na kontynuowanie leczenia – mówi prof. Mackiewicz. Dla profesora najważniejszym dzisiaj zadaniem jest zdobycie pieniędzy dla pacjentów znajdujących się już w terapii. Fundusze będą potrzebne już od stycznia przyszłego roku.

Chorzy liczą na naszą wrażliwość

Cieszymy się z ogromnego, wręcz zaskakującego odzewu, jaki wywołał nasz apel: Uratujmy ten lek!

O poznańskiej szczepionce pisze się z przerwami od ponad 10 lat. I, jak mówią onkolodzy pracujący nad lekiem, z takim samym skutkiem, czyli żadnym. Także chorzy ze Stowarzyszenia zrzeszającego chorych próbowali zainteresować kolejnych ministrów łącznie z Markiem Balickim, lekarzem i politykiem. Żadnej reakcji. Jan Rokita, ówczesny poseł, wniósł w tej sprawie interpelację do Sejmu w 2005 roku. Cisza. Wystosowano dziesiątki pism do posłów, polityków, samorządów, wojewodów i marszałków z poszczególnych regionów, bo tutaj chodzi o życie chorych z całego kraju. Apelowano do różnych fundacji, m.in. Jolanty Kwaśniewskiej i kolejnych rzeczników mających bronić naszej równości i praw.

Na długiej liście tych adresatów nie ma jeszcze nazwiska minister Ewy Kopacz. Jak zareaguje na list, który już jest w drodze?

Szczepionki nie może refundować Narodowy Fundusz Zdrowia, bo nie jest zarejestrowana (taki cel dopiero przed nią).

Dzisiaj dramat wisi nad głowami chorych, którzy poddawani są terapii szczepionką w ramach badań klinicznych. Bez pieniędzy – około 10 tys. zł na rok dla jednego pacjenta – nie będzie ich można już leczyć. A przerwa nawet na 2-3 miesiące obudzi uśpiony nowotwór!

Możemy im pomóc, wpłacając datki na konto Stowarzyszenia Osób Chorych na Czerniaka: ING Bank Śląski 37 1050 1520 1000 0022 8679 4173.

Tekst pochodzi ze strony www.gloswielkopolski.pl

Nasi partnerzy:

Harmonogram planowanych badań wideodermatoskopowych:
Doktor

WPŁATY/DAROWIZNY OD FIRM
Firmy mogą dokonać darowizny na konto Stowarzyszenia Chorych na Czerniaka
ul. Retmańska 19, 60-480 Poznań

ING Bank Śląski o/Poznań
14 1050 1520 1000 0090 7142 1854

KRS 0000219057

Wzór umowy darowizny ze Stowarzyszeniem Chorych na Czerniaka:
Umowa darowizny

Informacja prawna na temat ulgi podatkowej z tytułu darowizny dla osób fizycznych i prawnych:
Informacja prawna - darowizna - ulga podatkowa

W celu przygotowania umowy darowizny proszę kontaktować się z stowczerniak@gmail.com

Podpisanie umowy nie jest konieczne do skorzystania z ulgi podatkowej (wystarczające jest potwierdzenie przelewu). Opcję podpisania umowy darowizny adresujemy do firm, w których polityka firmy lub wewnętrzne procedury wymagają podpisania umowy, by dokonać przelewu.

Przekaż nam 1% podatku

Przekazanie 1% z Twojego podatku PIT nic Cię nie kosztuje, a w ten sposób możesz pomóc wielu potrzebującym

Znajdź nas na facebooku

Program Profilaktyki Nowotworów Skóry
PPNS Więcej informacji w sprawie rekrutacji można uzyskać u p. Mirosławy Skitek pod numerem 881 392 200, ul. Retmańska 19, Poznań.